Share

Zakon... i nie tylko - specjalny felieton Grzegorza Kalinowskiego

We wtorek 29 października miałem przyjemność prowadzić panel poświęcony XIX-wiecznej Warszawie w powieści kryminalnej. Pretekstem do spotkania na gościnnej scenie Teatru Druga Strefa, była premiera powieści Adama Podlewskiego „Zakon Świętego Brutusa".

W panelu uczestniczyli także profesor Tadeusz Cegielski (znakomity historyk, znawca kryminału, autor książki „Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności (1841-1941)" oraz pisarz – trylogia o Ryszardzie Wirskim i rozgrywająca się w czasach Królestwa Kongresowego „Głowy") oraz Ida Żmiejewska, autorka osadzonej w roku 1885 „Warszawianki".

Wspólnym mianownikiem dla trójki pisarzy jest nie tylko tocząca się XIX wieku akcja, ale również spiski. U Żmiejewskiej jest to działalność proletariatu, u Cegielskiego i Podlewskiego romantycy chcący wstrząsnąć nie tylko polskim, ale i europejskim establishmentem. Mamy też szpicli i agentów, oraz śledczych, piękne kobiety, miłość, teatry i rozrywki. W tle architektura i układ urbanistyczny miasta - od okopów Lubomirskiego, przez pałace, rezydencje i kamienice, po miejską kanalizację i wodociągi...

Dyskutując o dziewiętnastowiecznej Warszawie musieliśmy dojść do tematu wybuchu powstania listopadowego i tu, profesor Cegielski, bo któżby inny, zdefiniował problem – Królestwo Polskie i jego stolica Warszawa były w stanie rozkwitu, rozwój był dynamiczny jak nigdy w dziejach, ale hamulcowymi postępu, strażnikami porządku, gorliwymi sprzymierzeńcami Romanowych i Rosjan byli bohaterowie wojen napoleońskich.
Z lwów i tygrysów przemienili się w tłuste, salonowe koty i wiernych sprzymierzeńców rosyjskiego monarchy oraz jego przedstawicieli: Wielkiego Księcia Konstantego i hrabiego Nowosilcowa. Młodzi mają inną wizję Polski, widzą ją jako kraj w którym „czucie i wiara" będą mówić donośniej niż „mędrca szkiełko i oko" zatem rodzi się ostry konflikt. Konserwatyści mając inną wizję Polski, spychają młodzież na margines, a to prowadzi do buntu, spisków oraz... zbrodni. I o tym jest powieść Adama Podlewskiego.

W Warszawie pamiętnej jesieni 1830 roku, zaczynają ginąć młodzi wojskowi, którzy działali w nielegalnym Zakonie Świętego Brutusa. Czy ludzie, których łączył udział w tajnym sprzysiężeniu będą szukać ratunku u policji? Oczywiście, że nie! Wybierają zatem dawnego żandarma szwoleżerów gwardii Jacka Olszowskiego, postaci znanej czytelnikom z kart powieści „Honor i Zbrodnia". Znów zagłębiamy sceny sądowo-więzienne znakomite, i pokazujące mroczne zakamarki ludzkiej natury, przypominające, że łatwo można stracić z oczu granicę, która dzieli spiskowca od śledczych i katów, jak niepostrzeżenie można zmienić stronę i szybko o tym zapomnieć, jak pięknie można wszystko wytłumaczyć i zatrzeć.

Ci z Państwa którzy czytali „Warszawiankę" Idy Żmiejewskiej wiedzą, co mam na myśli, ci którzy nie czytali tracą fantastyczny materiał porównawczy. Co dalej? Trzeba mieć pałę z historii, by nie domyślać się, wokół jakich wydarzeń i ku czemu zmierza akcja tego niezwykłego kryminału, ale nawet jeśli przewidzimy wiele, to nie odgadniemy wszystkiego, a już na pewno nie naszkicujemy w głowie mistrzowskiego zakończenia. Podwójnego, bo po tym właściwym jest jeszcze epicki epilog.

Jest wiele doskonale wymyślonych, prowadzonych i obsadzonych znakomitymi bohaterami płci obojga powieści kryminalnych, ale mnóstwo z nich przypomina pompowanie balona, który zamiast eksplodować wypuszcza z siebie powietrze. Końcówki, rozstrzygające momenty i pointy są słabością nie tylko polskich kryminałów. Owe ssssssss, zamiast donośnego buuuum zdarzają się niepokojąco często. A może jestem takim dziwnym czytelnikiem i pisarzem? W każdym razie przykładam wagę o końcowych akcentów, ostatnie karty są dla mnie najważniejsze, cyzeluję je i dopieszczam. „Dopieszczam?!" No tak nie da się ukryć, długo komentowałem mecze, ale to akurat figura stylistyczna mi obca, za to s nagminnie stosowana przez moich kolegów, ale w tym przypadku pasującą jak ulał. Jestem dumny, nie ukrywam tego, jak zakończyłem, „na dwa pas" i z epilogiem "Pogromcę Grzeszników", ale "Zakon Świętego Brutsa..." Chapeau bas, panie doktorze nauk historycznych, Adamie Podlewski!

Cóż jeszcze można powiedzieć? Że nieuchronną zdaje się być kontynuacja „Honoru i Zbrodni", oraz „Zakonu...", a tytuł powinien brzmieć „Noc sierpniowa". Sierpniowa, bo listopadową napisał już Wyspiański! Oczywiście to żart, bo była noc sierpniowa, tragiczna i krwawa karta Powstania Listopadowego. Byłoby to logiczne zamknięcie sensacyjnej trylogii z czasów Królestwa Polskiego. Autor nie uchyla się od odpowiedzialności i planuje pracę na powieścią. Może za rok? Trzymam kciuki. A co dalej? Podpowiadam! Żandarm Olszowski polujący w śniegach wielkiego odwrotu na kanibali rozpalił moją wyobraźnię, może zatem używając języka filmowego prequel jego przygód z czasów gdy służył Napoleonowi?

PS Istnieje szansa, że spotkamy się za rok, bo uchyliwszy rąbka tajemnicy dotyczącego planów Adama Podlewskiego, dodam także, że ciąg dalszy "Warszawianki" planuje Ida Żmiejewska. Profesor Tadeusz Cegielski wybiera się natomiast do Galicji by stworzyć powieść „Nafciarze". A ja? Ja Szanowni Państwo chętnie te książki przeczytam, bo jako pisarz zajmuję się wiekiem dwudziestym!

powrót
Dodaj komentarzKomentarze (0)

ul. Borowskiego 2 lok. 205
03-475 Warszawa

Dane kontaktowe:

+48 22 416-15-81
kontakt@czytamykryminaly.pl 

Newsletter:
Zapisz się do newslettera i otrzymuj
najświeższe informacje ze świata kryminałów.
Zapisując się na newsletter, akceptujesz politykę prywatności
Token
© Czytamy Kryminaly - All Rights Reserved.