ZŁO BYWA BANALNE - wywiad z Katarzyną Puzyńską
Niestety to, co jeden człowiek może zrobić drugiemu, nie ma limitów. To zawsze mnie przeraża. Granica pomiędzy dobrem a złem jest bardzo cienka i niestety łatwo ją przekroczyć – mówi nam Katarzyna Puzyńska. O kolejnej książce non fiction, definiowaniu siebie, magii literatury, najnowszej powieści „Rodzanice" oraz niezwykłej relacji ze swoimi czytelnikami pisarka opowiada w rozmowie z Iwoną Krupińską oraz Marcinem Waincetel.
Iwona Krupińska, Marcin Waincetel: Królowie – władcy – polskiego kryminału. Należysz do grona najpopularniejszych pisarzy gatunku określanych tym mianem. Zdaje się, że każdy z Was „rządzi" innym typem czytelnika. Do jakich czytelników kierujesz swoją prozę?
Katarzyna Puzyńska: Moim zdaniem, niestety te „królewskie" określenia bywają nadużywane (śmiech). Ja do miana żadnej królowej nie aspiruję. Chcę po prostu, żeby moje powieści podobały się Czytelnikom. Bo przecież dla nich one powstają. Tak naprawdę w moich książkach pojawia się bardzo dużo wątków, więc wiele osób znajdzie w nich coś dla siebie. Jest zarówno warstwa stricte kryminalna – pogoń za sprawcą, jak i psychologiczna, czy społeczna. A także obyczajowa. Lubię żonglować gatunkami, więc zdarza mi się też dodać trochę smaczków nadnaturalnych – często związanych z wierzeniami słowiańskimi. Jak chociażby w „Rodzanicach", gdzie pojawia się wątek rodzanic, jak również wilkołaków i tak dalej. Oczywiście koniec końców, to zawsze jest kryminał, nie książka fantastyczna, ale lubię się tym bawić i w ten sposób dodatkowo budować napięcie i nastrój. Z drugiej strony mam też w swoim dorobku literaturę faktu. Wydanych w zeszłym roku „Policjantów. Ulica" oraz, drugą część – „Policjanci. Bez munduru", która ukaże się w tym roku. Pierwsza z nich to wywiady z funkcjonariuszami patrolówek, oddziałów prewencji i wydziałów ruchu drogowego. Czyli wszystkich tych, którzy są na pierwszej linii. Część druga to rozmowy z funkcjonariuszami wydziałów kryminalnych (zarówno z operacyjnymi, jak i dochodzeniowcami), CBŚP, technikiem kryminalistyki, medykiem sądowym i psychologiem policyjnym. Myślę, że to będzie gratka zarówno dla osób, które kochają kryminały, jak i dla tych, którzy interesują się tematyką policyjną, kryminalistyką i medycyną sądową. Zarówno w książkach fikcyjnych, jak i w literaturze faktu, zawsze w centrum opowieści jest dla mnie człowiek, jego historia oraz emocje. Być może ze względu na fakt, że jestem z wykształcenia psychologiem. Bardzo się cieszę, że moi Czytelnicy doceniają pracę, którą wkładam w budowanie postaci.
Jesteś posiadaczką niezwykle intrygujących, niekiedy kontrastujących ze sobą tatuaży na naturalnym płótnie, jakim jest nasze ciało. Mówisz, że robisz je po to, aby pokazać, jaka jesteś naprawdę. Czy indywidualizm jest dla Ciebie wartością samą w sobie?
Tak. Po wydaniu pierwszej książki, wydawało mi się, że muszę być grzeczną panią w garsonce. Bardzo się z tym męczyłam (śmiech). Dopiero potem zdobyłam się na odwagę pokazania, kim tak naprawdę jestem. Czasem pokazanie samego siebie jest bardzo trudne. Bo, jeśli dopuścimy ludzi do tego naszego prawdziwego „ja", wystawiamy się też na krytykę. A ta, powiedzmy sobie szczerze, nie zawsze jest konstruktywna (śmiech). Zwłaszcza przy dość charakterystycznym wyglądzie – takim, jak mój. Zwłaszcza internet pełen jest osób skłonnych do hejtu. Pisarze z reguły są wrażliwymi ludźmi, więc czasem niektóre słowa bolą. Ale staram się z tym walczyć pozytywną energią.
W jednym z wywiadów wspominałaś, że z miejscowością Pokrzydowo (prawdziwy odpowiednik książkowego Lipowa) jesteś związana rodzinnie. Zdradzisz coś więcej na ten temat?
W Pokrzydowie mieszkali moi dziadkowie. Spędzałam tam każdą wolną chwilę, więc te tereny kojarzą mi się z dzieciństwem. Wiele motywów z tamtego okresu przemycam w książkach. Na przykład miejsca, których się bałam jako dziecko – jak „Cichy Lasek", czy bunkier obok jeziora Zbiczno. To gdzieś tam we mnie zostało i stopniowo w kolejnych książkach opisuję poszczególne elementy. Wbrew pozorom w mojej sadze o Lipowie jest sporo wątków autobiograficznych (śmiech). Choć żadną z postaci nie jestem ja, ani jakakolwiek inna istniejąca osoba.
Żadną? Czytając serię o Lipowie odniosłam wrażenie, że jednak zamieściłaś tam swoje „alter ego". Z tymże swoimi cechami obdzieliłaś głównie dwie bohaterki. Wizualnie, ze względu na zamiłowanie do tatuaży, skojarzenie jest oczywiste – pewna siebie i jednocześnie wrażliwa – Klementyna. Druga postać to osoba prowadząca śledztwa na własną rękę, kierująca się instynktem i posiadająca zadatki na dobrego śledczego czyli Weronika. Czy nigdy nie chciałaś pracować w policji, tropić złoczyńców i szukać sprawiedliwości?
Wiele moich cech, czy wydarzeń z życia pożyczyłam różnym bohaterkom i bohaterom – nie tylko Klementynie i Weronice. Emilii i Danielowi też. Ale żadną z tych postaci nie jestem ja. Choć faktycznie chciałam być kiedyś policjantką. Może dlatego, że tematyka kryminalna była w mojej rodzinie zawsze obecna. Moja babcia była kiedyś milicjantką w wydziale kryminalnym. Potem prokuratorem, na końcu adwokatem. Więc ten temat przez cały czas się przewijał. Babcia to bardzo silna osobowość. W tamtych czasach ten zawód była zdecydowanie zdominowany przez mężczyzn, więc często była jedyną kobietą na miejscu zbrodni. Czuję się związana ze środowiskiem policyjnym. Mam tam przyjaciół. Stąd też książki non-fiction na temat służby w policji.
Właśnie ukazał się 10. tom serii o Lipowie pt. „Rodzanice". Znowu jest krwawo, zagadkowo i mrocznie. Czy nie uważasz, że limit zbrodni na Lipowo i okoliczne miejscowości powinien już zostać wyczerpany? Zastanawiałaś się nad przeniesieniem bohaterów w inne miejsce?
Niestety to, co jeden człowiek może zrobić drugiemu, nie ma limitów. To zawsze mnie przeraża. Granica pomiędzy dobrem a złem jest bardzo cienka i niestety łatwo ją przekroczyć. Myślę, że to główny wątek większości moich książek. A wracając do pytania. Odpowiedziała na nie jedna z moich Czytelniczek. Mieszkanka Lipowa/Pokrzydowa – „spokojnie, nas jest dziewięćset". Czyli jest kogo mordować (śmiech). Ale na poważnie: moje książki rozgrywają się przecież teraz nie tylko w samym Lipowie, ale również w okolicznych miejscowościach, czy w Brodnicy.
Przyznałaś kiedyś, że nie lubisz rozstawać się z bohaterami – ani jako czytelnik, ani jako autor. Nic też dziwnego, skoro literatura bywa definiowana jako spotkanie, jako poznanie. No właśnie, jak Ty definiujesz literaturę? I czego w niej szukasz?
Staram się jej nie definiować! A to dlatego, że im bardziej się definiuje, analizuje i nazywa, tym bardziej się tę literaturę odziera z magii. Tak przynajmniej jest w moim odczuciu. Od czasu, kiedy sama piszę, inaczej czytam. Na inne rzeczy zwracam uwagę i trudniej mnie zadowolić (śmiech). To między innymi przez to, że każdego dnia zaglądam za kulisy literatury. Zostawmy literaturze tę magię!
Spotkania na kartach powieści to jedno, ale dla czytelników istotne są również interakcje z pisarzami. Jesteś aktywna w social mediach, bywasz na wielu imprezach literackich, uczestniczysz w Złotach Fanów Sagi o Lipowie. Na każdej imprezie towarzyszy Ci tłum czytelników. Jak sądzisz, dlaczego w dobie social mediów i wszechobecnych komunikatorów ludzie szukają bezpośredniego kontaktu? Czego dostarcza on czytelnikom, a co zyskują pisarze?
Social media są nieocenione, bo nie wszędzie uda się przecież dotrzeć (choć oczywiście się staram!). Tak więc przynajmniej ta forma kontaktu jest dostępna i można z Czytelnikami wymienić uwagi. Nie tylko te o literaturze. Bardzo to sobie cenię. Dlatego sama prowadzę moje profile w mediach społecznościowych. Tam też można znaleźć informacje, gdzie odbywają się kolejne spotkania. Oczywiście nic nie zastąpi kontaktu na żywo. Fantastycznie jest móc poznać osoby znane wcześniej tylko z sieci. Słuchać i patrzeć, jak Czytelnicy reagują na tekst. Przecież to dla Nich piszę te książki. A Zloty w Lipowie to już naprawdę coś absolutnie niesamowitego. Do Lipowa/Pokrzydowa zjeżdżają ludzie z całej Polski. Naprawdę. Od morza po góry. W tym roku odbędzie się trzecia taka impreza. Będzie trwała od 19 do 21 lipca. Rok temu pojawiło się ponad trzysta pięćdziesiąt osób! Czy może być większy komplement dla pisarza? Organizatorzy Zlotów to fantastyczne i niezwykle osoby. Nie mogę się doczekać, co przygotują dla nas w tym roku! w poprzednich latach były gry terenowe, trupy, spotkania ze specjalistami od kryminalistyki i policjantami, zwiedzanie miejsc znanych z książek i wiele innych atrakcji. W tym roku na pewno też szykują się niespodzianki.
Jak wygląda Twoje życie pomiędzy pisaniem kolejnych książek? Czy potrzebujesz jakiegoś relaksu, resetu po zakończeniu powieści czy od razu zaczynasz spisywać kolejną historię?
Skończenie książki to niezwykły moment. Bardzo dwoisty. Bo z jednej strony jest radość, że dobrnęło się do końca historii... Mówię „dobrnęło", bo to naprawdę ciężka robota! Czasem wydaje się nie do przejścia. A z drugiej strony pojawia się pustka i palące pytanie: i co teraz?! Do tego dochodzi jeszcze bardzo dużo innych (często kontrastujących ze sobą) emocji. Staram się temu zaradzić rozpoczynając pracę nad kolejnym projektem (śmiech). Ale oczywiście prawda jest taka, że ciężko tak przez cały czas funkcjonować i wskazane by było robić jakieś przerwy. Na razie o tym nie myślę. Codziennie rano biegam i to zapewnia mi spory reset.
Czy pisząc swoją kryminalną serię o Lipowie czujesz, że jesteś bliżej odpowiedzi na pytanie, co stanowi źródło zła? Zła, które bywa przecież bardzo banalne, prozaiczne.
Na to pytanie ludzie nie znaleźli odpowiedzi przez wieki, więc tym bardziej nie uzurpuje sobie prawa do udzielania odpowiedzi (śmiech). Ale faktycznie niestety zło bywa banalne. Co nie umniejsza mojego przerażenia nim. I pewnie nigdy go nie pojmę. Ale zawsze staram się myśleć, że dobro też ma się dobrze (śmiech). A kryminał to przecież nic innego, jak taka współczesna baśń dla dorosłych. Gdzie zło walczy z dobrem. I dobro na końcu zazwyczaj wygrywa.
Katarzyna Puzyńska
Z wykształcenia psycholog. Przez kilka lat pracowała jako nauczyciel akademicki na wydziale psychologii. Teraz całkowicie skupiła się na swojej największej pasji, czyli pisaniu. W wolnych chwilach biega i zajmuje się swoim czworonożnym stadem – psami, kotem i końmi. Uwielbia Skandynawię i Hiszpanię. Kocha muzykę rockową, zwłaszcza punk i metal. Mówi się, że jest najbardziej wytatuowaną polską pisarką. Od lat jest wegetarianką.Debiutowała doskonale przyjętą książką „Motylek", która rozpoczęła serię o policjantach ze wsi Lipowo. Lipowska saga to nie tylko trzymające w napięciu klasyczne kryminały psychologiczne, ale także powieści z rozbudowanym wątkiem społecznym i obyczajowym, które porównywane są do książek Agathy Christie i Camilli Läckberg. Prawa do publikacji powieści Puzyńskiej sprzedano do ponad dwudziestu krajów. Puzyńska jest też autorką książki non-fiction „Policjanci. Ulica", w której razem ze swoimi rozmówcami przedstawia służbę funkcjonariuszy prewencji oraz ruchu drogowego od zupełnie innej strony, niż miało to dotychczas miejsce w literaturze.