Kwestionariusz kryminalny - Magdalena Stachula
Magda Stachula to absolwentka judaistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracowała w firmie importującej kamery do monitoringu, od której - w niecodzienny sposób - przeszła do świata literatury. Jej debiutancka "Idealna" ukazała się w 2016 roku i bardzo szybko stała się bestsellerem. Z kolei 5 lipca 2017 roku odbyła się premiera nowej powieści Magdy Stachuli, również thrillera psychologicznego, pt. "Trzecia". Autorka ma męża i dwójkę dzieci, mieszka w Krakowie. Teraz dzieli się z nami tym, jak to się stało, że zaczęła pisać, o tym, dlaczego tak bardzo lubi "Dwunastu gniewnych ludzi", innowacyjności w tworzeniu, mordowaniu do godziny 15... i tym, że najstraszniejsze jest zło lokalne.
- Kryminały zaczęłaś pisać, ponieważ...
To zawsze we mnie było, potrzeba pisania. I tysiące historii w głowie. Kiedy trzy lata temu pewnego popołudnia odkryłam tramwaj, który jeździ po czeskiej Pradze i ma na dachu zamontowaną kamerę przez którą na żywo mogę podglądać miasto i mieszkańców, wiedziałam, że to jest to, na co czekałam. Temat, motyw przewodni, nagle w głowie powstawały poszczególne sceny... i tak powstał thriller "Idealna", mój debiut literacki.
- Detektyw, komisarz, profiler lub inny funkcjonariusz organów ścigania, którego podziwiasz...
Uwielbiam major Anastazję Kamieńską z moskiewskiej policji. To chyba od niej zaczęło się moje zamiłowanie do kryminałów. Lubię też detektyw D.D. Waren, sierżant bostońskiej policji, przez kilka tomów serii bardzo się z nią zżyłam. Także komendant Martin Servaz z komendy policji w Tuluzie ujął mnie swoją osobowością i z niecierpliwością czekam na każdą kolejną przygodę, w którą mnie ze sobą zabierze.
- Najbardziej przerażający złoczyńca, psychopata, inny znany Ci przestępca?
Najbardziej przerażają mnie ci, o których czytam w wiadomościach lokalnych, niby coś tam się sąsiadom wydawało, ale w myśl starej maksymy G. Zapolskiej na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu nikt nie wnikał dlaczego dzieci pobite chodzą albo, co gorsza, któreś nagle zniknęło. A potem pewnego dnia dziennikarze lub policjanci otwierają drzwi do piekieł, prawda wychodzi na jaw i rzeczywistość przerasta fikcję literacką. I to jest najbardziej przerażające. Zło, które dzieje się obok nas, nie w książkach.
- Film, który najmocniej zapisał się w Twojej pamięci?
„Dwunastu gniewnych ludzi" w reżyserii Sidneya Lumeta z 1957 roku. Pierwszy raz obejrzałam ten film w wieku trzynaśtu może czternaśtu lat i wywarł na mnie piorunujące wrażenie, pamiętam te emocje do dziś. Dyskusja o prawdzie i sumieniu, czarno-białe kino, żaden tam film akcji, a trzymał w napięciu do końca.
- Serial, który mógłbyś oglądać aż do śmierci?
"Przyjaciele". Śmiechu nigdy za wiele.
- Autor (filmowy, komiksowy), którego uważasz za mistrza/inspiratora?
Ostatnio byłam w kinie na duńskim thrillerze „Winni" w reżyserii Gustava Möllera i od razu skojarzył mi się ze wspomnianym wcześniej filmem „Dwunastu gniewnych ludzi". To zupełnie odmienne historie, ale wspólny mianownik sprowadza się do zamknięcia całej akcji w jednym pomieszczeniu. Oba filmy to debiuty reżyserskie i oba doskonałe. Podziwiam twórców za odwagę w próbowaniu czegoś nowego. Zawsze doceniam innowacyjność, ta nieszablonowość bywa inspirująca.
- Polski autor, którego podziwiasz?
To trudne pytanie, bo jest ich wielu, zwłaszcza tych, którzy pisali w trudnych czasach wojny i zagłady. Wtedy literatura pełniła inną rolę niż dzisiaj, wtedy rzeczywistość była brudna i bolesna, a pisarze na kartach swych powieści, wierszy czy opowiadań na nowo przeżywali te podłe lata. To naprawdę godne podziwu.
- Historie kryminalne potrafią być niezwykłe, bo...
Potrafią zawładną naszymi myślami i emocjami bez reszty na kilka dobrych godzin. Powolne stopniowanie napięcia, typowanie winnego, pytania i odpowiedzi, które rodzą się w naszej głowie i nagły twist, który wywraca wszystko do góry nogami. Jak ja to lubię!
- W czasie tworzenia trzymasz się zasady, że...
Morduję do 15, a potem jestem mamą i żoną. :) Rano odwożę dzieci do szkoły i przedszkola, od dziewiątej zaczynam pisać i przez sześć godzin żyję w wyimaginowanym świecie. Wchodzę cała w historię, zżywam się z bohaterami i niekiedy trudno wrócić mi do rzeczywistości. Nie piszę w weekendy i zazwyczaj trzymam się reguły, by pisać przez pięć dni w tygodniu.
- W pisaniu najważniejsze jest dla Ciebie to, aby...
Czerpać z tego przyjemność. Ja naprawdę to lubię, sprawia mi ogromną frajdę wymyślanie i opisywanie historii. Gdyby było inaczej, pewnie nie zabrałabym się za pisanie, tylko znalazła sobie inną drogę rozwoju z której czerpałabym satysfakcję.
Przepytał: Marcin Waincetel