Katarzyna Gacek: Moja bohaterka lubi wtykać nos w nie swoje sprawy.
Katarzyna Gacek: Moja bohaterka lubi wtykać nos w nie swoje sprawy.
Katarzyna Gacek – pisarka i autorka scenariuszy, z wykształcenia psycholog. Wraz z Agnieszką Szczepańską napisała powieści kryminalne: Zabójczy spadek uczuć, Zielony trabant, Dogrywka oraz Mag i diabeł, Wisielec i księżyc, Moc i cesarzowa. Autorka scenariuszy między innymi do seriali Anna Maria Wesołowska (TVN), Przeznaczenie (Polsat) oraz Unia serc (TVP 3 Info). Współautorka scenariusza filmu Za niebieskimi drzwiami. Z Markiem Kamińskim napisała przygodową książkę dla dzieci Marek i czaszka jaguara. Autorka bestsellerowego kryminału W jak morderstwo oraz cyklu powieści dla dzieci Supercepcja. Mieszka pod Warszawą, ma troje dzieci, trzy koty i dwa psy.
Adam Podlewski: Jaką rolę odgrywają w Pani życiu zwierzęta?
Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Kiedy byłam dzieckiem, sprowadzałam do domu wszystkie bidy z okolicy. Wtedy nie było jeszcze tylu schronisk, ludzie wyrzucali psy z samochodów przejeżdżając przez las, i w miejscowości, w której mieszkałam, co chwila jakiś bezpański pies się pojawiał. Moi rodzice mieli ze mną naprawdę ciężko. Uszczęśliwiłam ich na przykład zupełnie ślepym kundelkiem, innym razem wróciłam ze szkoły z ciężarną suką, która jeszcze tego samego dnia urodziła 9 szczeniąt... Hodowałam też rybki, papużki, świnki morskie, chomiki, miałam nawet gawrona ze złamanym skrzydłem i jeża. Bardzo chciałam zostać weterynarzem, zdawałam nawet na studia, ale się nie dostałam. Prawdopodobnie dlatego bohaterka moich kryminałów jest właśnie weterynarzem.
Do czego byłaby Pani w stanie się posunąć, gdyby ofiarą porwania padł ktoś Pani bliski?
Nie wiem. Myślę, że nikt z nas nie wie. I nie będziemy wiedzieć, dopóki nie znajdziemy się w takim położeniu. Był kiedyś taki świetny film pt. „Okup". Mel Gibson grał tam ojca, któremu porwano ukochanego syna. Zamiast zapłacić za niego okup, idzie do telewizji, wyrzuca te pieniądze na stół i mówi, że to nagroda za wskazanie sprawcy porwania. Wymyślając Zemstę ze skutkiem śmiertelnym miałam gdzieś z tyłu głowy tę historię i emocje, które mi towarzyszyły podczas oglądania filmu.
Dlaczego umiejscowiła Pani akcję swojej powieści na szlaku podwarszawskiej „Wukadki"?
Och, to bardzo proste: to moje tereny. Jako dziecko mieszkałam w Podkowie Leśnej, gdzie chodziłam do podstawówki, zresztą właśnie w Podkowie dzieje się akcja obu książek, potem przeprowadziłam się do Otrębus, czyli dwie stacje dalej, teraz mieszkam w Kaniach i widzę z okna peron kolejki. Uważam kolejkę WKD za najwspanialszy wynalazek ludzkości. Od nas do Warszawy jedzie się pół godziny, pociągi kursują co piętnaście minut, w szczycie co dziesięć, i są punktualne co do sekundy. Kompletnie nie mogę pojąć, że w ogóle jest jakieś życie poza linią wukadki.
Dlaczego główną bohaterką uczyniła Pani amatorkę? A może myśli Pani już o „spin-offie" serii, opowiadającym o codziennej policyjnej robocie komisarza Sikory?
Od początku wiedziałam, że nie chcę pisać klasycznego procedurala, bo zwyczajnie nie czuję się na siłach. Więc trochę z wygody, a trochę z braku wiary w siebie postanowiłam do rozwiązywania zagadek używać amatorki, żeby nikt się potem nie czepiał, że coś się nie zgadza. Natomiast, żeby ta amatorka miała jednak jakiś dostęp do materiałów i przesłuchań, dołożyłam jej przyjaciela policjanta, i w ten sposób mogę sobie sprytnie omijać wszystkie pułapki profesjonalnego śledztwa.
Jak tłumaczy sobie Pani niezwykłe „szczęście" Magdy, wplątanej w trzy morderstwa i porwanie w przeciągu kilku miesięcy?
Och, nie po to została bohaterką serii kryminałów, żeby się obijać. (śmiech) Jeżeli już musimy to jakoś tłumaczyć, to przyjmijmy, że lubi wtykać nos w nie swoje sprawy, albo że podświadomie ściąga na siebie nieszczęścia... Na razie i tak nie jest najgorzej, bo nie musiała się użerać z seryjnym, których pełno w polskiej literaturze kryminalnej, podczas gdy w rzeczywistości – jak na lekarstwo.
Czy Pani nowi czytelnicy powinni sięgnąć po W jak morderstwo przed lekturą Zemsty...?
To absolutnie nie jest konieczne – Zemsta... jest osobną całością i ma zupełnie nową intrygę kryminalną, można ją spokojnie czytać osobno. Jednak jeśli ktoś chciałby lepiej poznać samą Magdę, wtedy lepiej byłoby zacząć od W jak morderstwo – bohaterka w pierwszej części zaczyna się zmieniać, i te zmiany postępują stopniowo również w części drugiej, fajnie wtedy widać rozwój tej postaci. Dlatego szczerze polecam również pierwszy tom.
Czym różni się praca w twórczym duecie od samodzielnego pisania powieści?
Och, to niebo i ziemia. Kiedy pisałyśmy z Agnieszką Szczepańską nasze kryminały, to było ponad dziesięć lat temu, traktowałyśmy to raczej jako zabawę. Wspaniale wymyślało nam się historię, to jest wielka zaleta pisania w duecie, bo dwie osoby które tworzą wspólnie fabułę niewątpliwie ją wzbogacają. Dużo trudniej było nam przechodzić do etapu pisania, każdy pisarz ma przecież swój indywidualny styl i ujednolicanie go zajmowało nam mnóstwo czasu i kosztowało sporo nerwów. Pisanie w duecie oznacza kompromis, kompromis i jeszcze raz kompromis. I to jest główna wada takiej pracy. Pisanie samodzielne jest na pewno dużo bardziej nudne, ale daje też w nasze ręce pełną odpowiedzialność za tekst. Teraz jestem na takim etapie, że nie wyobrażam sobie rozłożenia tej odpowiedzialności. I jestem pewna, że pisanie w duecie książki ma negatywny wpływ na jej literacką jakość. Natomiast, co zabawne, scenariusze piszę wyłącznie w duecie i tutaj nie mam żadnych problemów. Wręcz uważam, że scenariusz pisany z kimś może być tylko lepszy.
Jak powstają Pani powieści? Czy potrzebuje Pani dokładnego konspektu? Wiadra mocnej kawy? Odpowiedniej muzyki?
Wszystko, co piszę, powstaje szybko i bez sentymentów. Najpierw ogólna koncepcja, potem super szczegółowa drabinka, scena po scenie, to przy kryminałach bardzo pomocne, może nawet konieczne. A potem pisanie, czyli w jakimś sensie nuda. Jedyną moją rutyną przy pisaniu jest pisanie. Żadnej muzyki, muzyka mnie rozprasza. W ogóle wszystko mnie rozprasza, psy, dzieci, koty, pisanie w domu nie jest łatwe, dlatego uwielbiam pracować po knajpach, co od jakiegoś czasu nie jest możliwe. Kawa mi nie pomaga, mogę wypić dwie filiżanki espresso i usnąć. Jeżeli już czymś się wspomagam, to żeńszeniem, ale i po nim zdarza mi się usnąć nad klawiaturą.
Czego możemy się po Pani spodziewać w najbliższej przyszłości?
Przede wszystkim kontynuacji serii z Magdą, czyli trzeciego tomu, którego tytułu jeszcze nie jestem pewna, a którego akcja będzie się działa na Zanzibarze. Pojawi się też piąty tom Supercepcji, to seria książek dla młodego czytelnika, wydawana przez „Znak emotikon". Prawdopodobnie wiosną, choć wiele zależy od sytuacji epidemiologicznej, będzie miała miejsce premiera filmu W jak morderstwo według mojej książki, do którego pisałam scenariusz razem z reżyserem, Piotrem Mularukiem. Na ekrany wejdzie też Czarny młyn w reżyserii Mariusza Paleja, do którego scenariusz na motywach książki Marcina Szczygielskiego napisałyśmy wspólnie z Magdą Nieć. Również z Magdą kończymy właśnie pisać komedię romantyczną Przepis na święta, na którą dostałyśmy stypendium PISF. Jeśli dobrze pójdzie, w przyszłym roku powinna zostać sfilmowana.
Dziękuję za rozmowę!