Share

Agnieszka Lingas-Łoniewska: Nie lubię stagnacji

O muzyce, emocjach i czarnych charakterach z Agnieszką Lingas-Łoniewską rozmawia Adam Podlewski.


Agnieszka Lingas-Łoniewska – wrocławska pisarka. Czytelnicy nazywają ją dilerką emocji. Autorka ponad czterdziestu bestsellerowych powieści, stanowiących elektryzujący miks gatunków: romansu, dramatu, sensacji i komedii. Kocha zwierzęta, ma cztery koty i psa. Od lat prowadzi autorską akcję „Karma zamiast Kwiatka" i na swoich spotkaniach autorskich zbiera dla zwierzaków karmę, którą przekazuje potem do wrocławskich fundacji. W 2016 roku zajęła II miejsce w plebiscycie „Kobieta Wpływowa", prowadzonym przez „Gazetę Wrocławską". Od 2017 roku jest członkinią Kapituły Literackiego Debiutu Roku. W wolnym czasie, kiedy nie pisze (a czasem się jej to zdarza!), kocha czytać i oglądać seriale kryminalne. Jej pasją jest także nordic walking i robótki ręczne. Do tej pory roku nakładem wydawnictwa Burda Książki ukazało się jej dziesięć najnowszych powieści: „Randka z Hugo Bosym", „Tylko raz w roku" oraz „Kastor", „Polluks", „Saturn", „Mars", „Revenge", pięć tomów uwielbianej przez czytelniczki serii „Bezlitosna siła", a także „Bez pożegnania", kontynuacja jej debiutanckiej powieści „Bez przebaczenia" oraz komedie romantyczne: „Kolacja z Tiffanym" i „Obiad z Bondem"..

Dlaczego opowieści o zemście są tak pasjonujące?

Zło i zemsta są w jakiś pokrętny sposób fascynujące, wszak od zawsze stanowiły trzon historii, począwszy od biblii czy mitologii, przez dramaty Szekspira, czy też klasykę Bułhakowa. Zemsta wiąże się z emocjami, a te są nieodzowne przy tworzeniu historii, które mają na celu poruszyć czytelnika i skłonić go analizowania poczynań bohaterów.

Jak wyglądało Pani przygotowanie do napisania Przyjdę...? Czy zostały Pani po tym jakieś praktyczne umiejętności, choćby wiedza, jak pomagać osobom w toksycznych związkach?

Wszystko zaczęło się od rozmów z kobietami, które od lat żyły w toksycznych związkach i dopiero pod prawie dwóch dekadach udało się im uwolnić i zacząć wszystko od nowa. Te rozmowy bardzo mnie poruszyły i uświadomiły, że przemoc w związku nie zawsze widoczna jest gołym okiem, a często to, co wydaje się nam przykładem idealnego małżeństwa czy partnerstwa, to jedynie fasada, za którą chowają się ludzkie dramaty. Wówczas zaczęłam zgłębiać temat manipulacji w związkach, czytałam sporo książek, reportaży, artykułów i tak narodziła się w mojej głowie historia Szczepana, Igi, Sławka i Filipa.

W powieści spotykamy bohaterów łamiących etykę zawodową: w tym przypadku lekarską i nauczycielską. Skąd zainteresowanie tym tematem?

To były elementy fabuły, niezbędne do stworzonej przeze mnie linii fabularnej. Aczkolwiek wcale nie odbiegały zbytnio od świata realnego, bo przecież takie sytuacje zdarzają się i zdarzały. Ludzie są ludźmi i to, że zajmują stanowisko związane z odpowiedzialnością za drugiego człowieka, nie sprawia, że nigdy nie popełniają błędów i nie przekraczają granic.

Jak powstają Pani bohaterowie? Jakie warunki musi spełnić postać, aby zdobyć sympatię czytelnika?

To zależy, czy jest to antagonista, czy protagonista. Na pewno musi mieć swoją historię, która w jakiś sposób zainteresuje czytelnika, pociągnie go za sobą. Czasami lubię nadawać bohaterom negatywnym pewne cechy, można powiedzieć „ludzkie", które sprawiają, że czytelnik czuje się złapany w pułapkę własnych ambiwalentnych odczuć. Bo z jednej strony wie, że bohater jest postacią negatywną, zasługującą na potępienie, a z drugiej strony próbuje go usprawiedliwiać, a nawet czasami mu kibicuje.

Zdarza się, że w niezwiązanych w żaden inny sposób Pani powieściach pojawiają się wspólni bohaterowie drugoplanowi. Czy to znaczy, że stworzyła Pani „uniwersum", wspólny świat wypełniony niezwykłymi perypetiami bohaterów.

Można to tak ująć. Moi czytelnicy uwielbiają, gdy w książkach pojawiają postaci z wcześniejszych tytułów, kiedy te stworzone przez mnie światy niejako przenikają się. Często w moich książkach pojawia się kultowa już postać z tetralogii Zakręty losu, czyli mój gangster Lukas-Łukasz Borowski. To jedna z ubóstwianych postaci przez moich czytelników. Już latem będzie go można spotkać w epizodzie w najnowszej książce Gdyby miało nie być jutra.

Oto kolejna powieść, do której dodaje Pani „playlistę". Skąd wzięła się ta tradycja? Czy otrzymuje Pani sygnały od czytelników, że taki dobór muzyki wzbogaca lekturę?

Od pierwszej wydanej przez mnie książki umieszczałam w moich powieściach playlistę. Dodatkowo można ją słuchać na YouTube, a od niedawna na Spotify. Czytelnicy uwielbiają to, wielu z nich słucha piosenek w trakcie czytania i potem dostaję od nich informacje, że muzyka wzmacnia odbiór książki i jest doskonałym tłem do rozgrywających się wydarzeń. Na pewno wynika to z tego, iż kawałki muzyczne nie są przypadkowe, ale z pełną premedytacją dobierane przeze mnie do opisywanych zdarzeń.

Z początku była Pani kojarzona z powieściami obyczajowymi. Jak wyglądała u Pani wędrówka ku kryminałowi i thrillerowi? Jak przyjęli tę ewolucję czytelnicy?

Pierwszy kryminał Szósty ukazał się w sumie dekadę temu, potem jeszcze kilka razy na moim pisarskim koncie pokazywały się bardziej mroczne opowieści. Były to W szponach szaleństwa czy Klub niewiernych, tak więc moi czytelnicy wiedzą, że czasami lubię skręcać właśnie w kierunku kryminału lub thrillera. Za każdym razem otrzymuję od czytelników mnóstwo entuzjastycznych opinii i wiem, że bardzo cenią i lubią tę moją mroczniejszą odsłonę.

Skąd wzięło się określenie „dilerka emocji"?

To był czas, kiedy pojawiały się różne określenia pisarzy, ze względu na charakter ich powieści. Moi czytelnicy ocenili, że moje powieści to prawdziwe bomby emocjonalne, po których ciężko wyjść z przedstawianego przeze mnie świata. I jedna z czytelniczek powiedziała, że jestem taką dilerką emocji. I tak już zostało, to określenie ma już prawie sześć lat.

Od Pani powieściowego debiutu minęła ponad dekada. Jak zmieniło się Pani podejście do pisania? Czy praca twórcza przynosi wciąż te same emocje?

Emocje się zmieniają, bo zmieniam się i ja, świat, moje spojrzenie na pracę twórczą, potrzeby i moje i czytelników. Ale emocje zawsze mi towarzyszą i za każdym razem, przed premierą nowej powieści, nieustannie ogarnia mnie zarówno euforia, jak i obawa. Kiedyś powiedziałam, że jeśli nadejdzie moment, gdy nie będę obawiała się reakcji czytelników po lekturze nowo napisanej książki, czas przejść na emeryturę.

Czego możemy się po Pani spodziewać w najbliższej przyszłości?

Sporo nowości, powieść sensacyjno-romantyczna, komedia świąteczna, dwie antologie literackie, z których w jednej jestem inicjatorką i niejako twarzą projektu. W przyszłym roku przekład mojej książki Molly, która w marcu 2022 ukaże się w Czechach. I kilka nowych projektów, które na pewno zaskoczą moich czytelników. Tak więc u mnie nieustannie bardzo dużo się dzieje, kilka dni temu podpisałam kolejne umowy wydawnicze. W tej chwili rozpoczęłam także trasę autorską, bo po lockdownie otworzyły się biblioteki i już mam sporo spotkań zakontraktowanych. Tak więc czeka mnie bardzo aktywny czas, ale to dla mnie wielki motywator do wytężonej pracy, wówczas czuję, że to co robię, ma sens. No i cały czas towarzyszą mi ogromne emocje. Wszak Dilerka Emocji stagnacji nie lubi! (śmiech)

Dziękuję za rozmowę!

Agnieszka Lingas-Łoniewska: Nie lubię stagnacji
Autor:Agnieszka Lingas-Łoniewska

oceń:

Dodaj komentarzKomentarze (0)

ul. Borowskiego 2 lok. 205
03-475 Warszawa

Dane kontaktowe:

+48 22 416-15-81
kontakt@czytamykryminaly.pl 

Newsletter:
Zapisz się do newslettera i otrzymuj
najświeższe informacje ze świata kryminałów.
Zapisując się na newsletter, akceptujesz politykę prywatności
Token
© Czytamy Kryminaly - All Rights Reserved.