Diabelski pakt zbrodni – wolna(?) wola mściciela, czyli komiksowa seria „Zabij albo zgiń"
Diabelski pakt zbrodni – wolna(?) wola mściciela, czyli komiksowa seria „Zabij albo zgiń"
Dylan to zwyczajny chłopak, który ma swoje radości (małe) i zmartwienia (wielkie). W pewnym momencie jego egzystencji doszło jednak do kumulacji nieszczęść, które sprawiły, że młodzian postanowił ze sobą skończyć. Samobójcza próba okazała się niepowodzeniem – w tym przypadku trzeba mówić, że „niestety", a nie „na szczęście". Dylana zaczął bowiem nawiedzać demon domagający się spłaty czynszczu za życie, które główny bohater komiksowej serii „Zabij albo zgiń" chciał zmarnować.
Piekielne interesujące założenie w jakiejś mierze określa charakter komiksu, jego gatunkową przynależność. Dzieło rozpisane przez Eda Brubakera należałoby klasyfikować jako połączenie elementów znanych z konwencji sensacyjnych i kryminalnych przyprawionych wyczuwalną, ale subtelną domieszką grozy. Bodaj najważniejszym składnikiem całości są jednak motywy związane z psychologią postaci – wewnętrzne motywacje, rozterki, wątpliwości, pragnienia, żądze... oraz moralne nakazy i zakazy. To, w jak niejednoznaczny sposób stworzona jest postać Dylana, wzbudza absolutny zachwyt.
Dostaliśmy przecież bohatera, którego nie sposób nie polubić, trudno też mu nie współczuć – sympatyczny, specjalnie nie wyróżniajaćy sięz tłumu, normalny zatroskany student, cierpiący na depresję, prowadzący jako-takie życie towarzyskie, nieszczęśliwie zakochany (z czego na początku nie do końca tak on, jak i ona zdają sobie sprawę) w swojej najlepszej przyjaciółce. I nagle przełom. Nieudana próba samobójcza, po której pojawia się diabeł. Brubaker wprowadził elementy nadnaturalny, aby nie tylko wykorzysać rozrywkową formułą grozy, ale, i to przede wszystkim, w wyjątkowo interesujący sposób przedstawić wewnętrzne siły moralne, którymi powodowany jest Dylan.
Sprawiedliwość, samosąd, zemsta, zadośćuczynienie win – właśnie takie tematy zostały podjęte w komiksowej serii „Zabij albo giń". Tytuł odnosi się do sytuacji głównego bohatera, który – aby żyć – musi zabijać. Eliminować osoby społecznie szkodliwe – gangsterów, stręczycieli, pedofilów, handlarzy narkotyków, przeróżnej maści kryminalistów. Idea jest zatem dobra, wszak mówimy tutaj o wyplenieniu zła. Tyle tylko, że zabójstwo również jest przejawem zła. Z konsekwencją takich moralnie niejednoznacznych działań musi mierzyć się Dylan.
Ed Brubaker, mistrz opowieści kryminalnych, autor komiksów takich jak między innymi „Fatale", „Velvet" stwierdził, że główny bohater „Zabij albo zgiń" jest sędzią i katem w jednej osobie. I trudno się z tym nie zgodzić. Niezwykłe w historii spisanej przez Amerykanina, a ilustrowanej przez brytyjskiego rysownika, Seana Phillipsa, jest wyczuwalny realizm. Wydarzenia są przedstawione w sposób nad wyraz prawdopodobny, choć, co oczywiscie, trudno nam to jednoznacznie ocenić – niełatwo wcielić się przecież w skórę mordercy. Ale właśnie wątpliwości, pytania, które stawia sobie Dylan, wzbudzają autentyczne zaangażowanie w czasie lektury.
Komiks jest też bardzo ciekawy pod względem formalnym, bo z pierwszoosobowej narracji Dylana dowiadujemy się mnóstwa detali na temat rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Chłopak dzieli się wszelkimi spostrzeżeniami z odbiorcą, ba, prowokuje do pytań o naturę zła, możliwość samosądów. Ale „Zabij albo zgiń" to nie tylko opowieść kryminalna. To również interesujący zapis obyczajowych zmagań żyjących współcześnie młodych ludzi, którzy nie radzą sobie w związkach, zdradzają, pragną czułości, zrozumienia, ale krzywdzą – innych, ale przede wszystkim siebie. W tym kontekście ciekawie poprowadzony jest wątek relacji pomiędzy Dylanem a Kirą, jego długoletnią przyjaciółką, która zaczyna podejrzewać, że z chłopakiem zaczyna dziać się coś niepokojącego...
Brubakerowi udało się również obmyślić wciągającą intrygę kryminalną, bo trudno nie przewidzić, że morderstwa popełniane przez Dylana nie staną się przedmiotem dociekań policjantów, a także mediów. Pętla na szyi mściciela zaciska się jednak stopniowo... nie wiadomo też tak naprawdę, jaki będzie koniec, ostateczne rozwiązanie historii. W dziele stworzenia tak fascynującej opowieści pomógł Brubakerowi wspomniany wcześniej Sean Phillips, z którym Amerykanin miał już okazję współpracować przy okazji serii „Fatale" czy „Velvet".
Brytyjczyk to absolutny mistrz w kreśleniu hipnotyzujących obrazów wyrwanych z mrocznej, pesymistycznej codzienności – na twarzach jego bohaterach często da się zaobserwować ból, smutek, przygnębienie, ale też tlące się gdzieś w głębi poczucie nadziei. Jest subtelnie, nastrojowo, bardzo realistycznie. Nastrojowość zwielokrotniona jest nie tylko przez estetyczną formę postaci i scenograficzne detale, ale rownież grę światłem i cieniem, nakładanie gęstych plam czerni i nieco przygaszoną kolorystykę nakładaną przez niezwykle utalentowaną w tej materii Elizabeth Breitweiser. Wizualizacje są absolutnie mistrzowskie. Ale takim mianem należy określić też po prostu całą serię.
„Zabij albo zgiń" można byłoby na jakimś poziomie odczytać poprzez nawiązanie do „Zbrodni i kary". Doskonała psychologizacja postaci, realistyczny pejzaż doświadczeń, pytania o moralność i kondycję współczesnych nam ludzi. A do tego tajemnice – mnóstwo tajemnic związanych z nadnaturalną istotą, która, być może, jest tylko wymysłem, chorą imaginacją, ale... bardzo wiele przesłanek zdaje się mówić, że istnieje i działa naprawdę. Nie brakuje erotycznych uniesień, czystej grozy, mrożącej krew w żyłach intrygi i pytań, które nie pozwalają zaprzestać lektury. Szczere złoto.
Marcin Waincetel